czwartek, 29 marca 2012

Boczniaki z patelni z tłuczonymi ziemniakami

Brzmi przaśnie i takie właśnie jest: proste, sycące danie, lecz genialne w swej prostocie! Przepis dorwałam gdzieś w sieci i teraz go nie mogę znaleźć, ale troszkę go urozmaiciłam pestkami słonecznika i mleczkiem kokosowym.

Składniki:

boczniaki (pół małej tacki)
1 cebula
wywar z bulionu wegetariańskiego (pół szklanki)
mleczko kokosowe (4 łyżki stołowe)
zioła prowansalskie
sól, pieprz i inne przyprawy, które lubimy
pestki słonecznika
ziemniaczki albo kasza albo ryż
olej
świeża natka pietruszki (3 łyżki stołowe)

Przygotowanie:
Wstawiamy wodę na gaz i gotujemy ziemniaki. Na patelni rozgrzewamy olej i wrzucamy pestki słonecznika i po chwili poszatkowaną cebulę. Kiedy trochę się podsmaży, dorzucamy pokrojone drobno boczniaki. Teraz zalewamy połową szklanki z bulionem wegetariańskim. Mieszamy, woda w tym czasie odparowuje, doprawiamy przyprawami i dorzucamy kilka (np. 4) łyżek stołowych mleczka kokosowego.
Na talerzu kładziemy nasz węglowodan - u mnie są tłuczone ziemniaki, na to smakowite boczniaki z patelni i posypujemy natką pietruszki.
Szybkie i łatwe jak cep.






poniedziałek, 26 marca 2012

Tofucznica

Jak widać na razie poruszam się po kanonie wegekulinarnym.

Tofucznica to było coś, czego bardzo mi brakowało do tej pory w śniadaniach, które ograniczałam do musli z mlekiem sojowym i kanapek z pastą z ciecierzycy, względnie z wędliną sojową.

Mmm, pychota!


Przepis pochodzi z puszka.pl

czwartek, 22 marca 2012

Wege życie I

Naszło mnie na autorefleksję.
Nauczyłam się mówić zamiast "jestem weganką", że zrezygnowałam z mięsa i produktów odzwierzęcych. Mam wrażenie, że dla innych brzmi to racjonalnie i wywołuje neutralne reakcje wśród rozmówców zamiast wielkich oczu i dystansu. Nie ukrywajmy - słowo weganie do tej pory brzmi jak jakaś sekta hippisów - aktywistów, którzy noszą organiczne ubrania i pragną zbawiać świat poprzez nawracanie. Nie jestem typem kaznodziejki, która nawraca niewiernych na jedyną prawidłową drogę. Wiem, że jest to jedyna dobra droga dla mnie na tym etapie życia i mam nadzieję, że będzie nią do końca.

U. wyznała mi dzisiaj, że zainspirowana weganizmem wertowała pół wieczoru starą knigę "Kuchnia Polska", wyszukując wegańskie dania, które oferuje tradycyjna polska kuchnia i żeby zobaczyć, czy da się żyć i normalnie funkcjonować bez produktów odzwierzęcych. Ujęła mnie tym szalenie :) Zwłaszcza, że to bardzo inspirujące, bo sama nie odważyłabym się grzebać w polskich tradycjach, bo bałabym się zawieść. Nasza kuchnia kojarzy mi się z obowiązkowym mięsiwem, podlanym gęstym sosem.

Patrząc jednak z innej perspektywy, to przecież dawniej mięso było przywilejem bogatych, a chłopi żywili się tym, co mieli pod ręką czyli ziemniakami, kapustą kiszoną, chlebem, kaszą. Może też poszukam dań wegańskich u kulinarnych źródeł regionu?

poniedziałek, 19 marca 2012

Grzybowa zupa - cud


Staram się jeść jak najwięcej warzyw w każdej postaci. Dobierając składniki codziennego menu pomagam sobie wegańską piramidą żywieniową. W związku z dużym zapotrzebowaniem na zieleninę chętnie pałaszuję zupę z warzywami. Do tej pory wzgardziłabym tak obfitą ilością warzyw w zupie, ale obecnie wydają mi się bardzo pożywne :)
Jedyna kostka bulionowa bez mięsa jaką miałam to była grzybowa. Więc na tej bazie stworzyłam zupę z pietruszką, marchewką, cebulą i czosnkiem i kostką grzybową. Do tego dosypałam dwie garście suszonych borowików i natkę pietruszki.
I teraz nadchodzi prawdziwy sekret aksamitnego smaku: mleczko kokosowe.

Tak, tak. Genialnie łączy ostro-gorzki smak grzybów z wariacją warzywną, a przy tym zupa pozostaje super lekka.
Mniam, mogę ją jeść i jeść i jeść.




Pasta z ciecierzycy


Nie mam ambicji, żeby ten blog stał się kulinarnym odkryciem roku, traktuję go raczej jak zapis moich wegańskich przeżyć, pomysłów na smaczne jedzenie i odpowiedź na pytanie "To co ty będziesz jeść?". Sama staram się znajdywać coraz to nowsze odpowiedzi na to egzystencjalne pytanie - "Co jeść?", a dodatkowa możliwość dzielenia się odkryciami sprawia mi frajdę.
Przez przypadek odkryłam wczoraj najlepszą grzybową na świecie, a zarazem pierwszą jaką kiedykolwiek zrobiłam, ale o tym w następnym poście :)
Ah, no i opowiedziałam znajomym o Dumpster Divingu i zgłosiła się już dwójka chętnych na wspólne grabieże. Ba, nawet na studiach podczas zajęć dot. antropologii rzeczy wypłynął temat grzebania w śmietniku i okazuje się, że kilka osób na moim roku umeblowało sobie w ten sposób swój pokój :)


Tymczasem:

Nie ma nic prostszego na wegańskie śniadanie niż kanapka z pastą cieciorkową. Ilu ludzi, tyle wariacji więc i ja mam swoją wersję.

Składniki

puszka ciecierzycy
5 szt. suszonych pomidorów
2 ząbki czosnku
trochę świeżej kolendry
trochę świeżej pietruszki
sos sojowy
pieprz
papryka słodka

Wszystko zmiksować. Mój sekret podawania leży w kremie z octu balsamicznego z modeny, pomidorze i świeżym zielsku na kanapce. Dałabym się pokroić za takie śniadanie :)





niedziela, 18 marca 2012

Ryż z soczewicą i pomidorami

W piątkowe popołudnie stwierdziliśmy z M., że idziemy do znajomego gotować wspólnie obiad. Zebrałam składniki, które miałam w domu i popędziliśmy. Przepis zaczerpnięty jest ze strony zwegowani.pl i zmodyfikowany do naszych potrzeb. Tu oryginał
Bardzo lubię dania sycące, mokre od sosu, urozmaicone, ze składnikami pomieszanymi ze sobą i tworzące spójną całość. I takie właśnie jest indyjskie khitcherie.

Składniki na 3 duże porcje:


200 g ryżu (2 woreczki);
3/4 szklanki czerwonej soczewicy;
duża cebula;
2 ząbki czosnku;
czerwona papryka chili (ja użyłam 3 łyżeczki Sambal Masali);
puszka pomidorów w sosie pomidorowym;
kostka warzywna;
przyprawy kuchni indyjskiej, które lubimy, np: curry, kurkuma, słodka papryka, pieprz cayenne;
sól lub sos sojowy;
kilka gałązek świeżej kolendry;
kilka gałązek świeżej pietruszki;
olej z pestek winogron (lub jakikolwiek inny).

Soczewicę gotujemy w garnku aż będzie miękka.
W drugim garnku gotujemy wodę, kiedy woda zacznie wrzeć, wrzucamy pół kostki warzywnej i ryż. Ryż razem z wodą wchłonie smak warzyw.
Na patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulę i czosnek, smażyć aż będą miękkie. Dorzucić soczewicę i ryż. Jeśli nie moczyliśmy soczewicy, dolewamy trochę wody "warzywnej" po ryżu. Zmniejszamy gaz i mieszamy od niechcenia, ale często. Teraz możemy dorzucić przyprawy - kurkuma, curry, słodka papryka, nieco papryki ostrej. Dodatkowo nalewamy trochę wody na spodeczek, rozpuszczamy w niej 3 łyżki pasty Sambal Masala i dolewamy do patelni. Przesmażamy całość - niech składniki się ze sobą pomieszają. Dodajemy pomidory w soku pomidorowym. Zwiększamy gaz i mieszamy, żeby odparować wodę. Na koniec dorzucamy poszatkowane świeże zioła.
Próbujemy i nakładamy ostatnie poprawki, tzn. dodajemy więcej którejś przyprawy.
Nakładamy na talerz, posypujemy szczyptą kolendry lub innego zioła. Ja wzięłam za mało świeżych ziółek z domu - posypałam oregano i też było świetne.





czwartek, 15 marca 2012

Zakupy na Banacha

W poniedziałek pojechaliśmy z M. zrobić małe zakupy warzywne na Banacha. Przede wszystkim kupiłam orzechy nerkowca, migdały i suszone morele. Na nerkowce nabrałam ochoty po obejrzeniu "Jedzenie ma znaczenie" [wnioski z filmu tutaj]. Namoczę je i zjem jako ożywione ze wszystkimi ich enzymami. Z migdałów chcę zrobić mleczko migdałowe. A suszone morele dobre jako przegryzka :)
Wszystko o czym piszę to dla mnie nowość - nigdy przedtem nie słyszałam o jedzeniu ożywionym, o tym, że niektóre rośliny mogą być "superjedzeniem". Np. zaskoczyła mnie spirulina w tym, że zawiera 70% kompletnych białek, przewyższając stek, zawierający jedynie 25% po upieczeniu. 

Ale - ale. Kiedy robiłam zakupy na Banacha, moim oczom ukazał się duży kontener, stojący na samym środku opustoszałego placu. Nie mogłam się oprzeć! Podeszliśmy do niego i z wypiekami na twarzy wyjęłam z niego mój pierwszy skarb - pietruszkę! Idealną, dobrą, nic do odkrawania. Reszta pietruszek i burak była w gorszym stanie, więc na pierwszy raz w zupełności wystarczyła mi ta jedna.

Pierwsze koty za płoty!



niedziela, 11 marca 2012

Koktajl z syropem klonowym

Strasznie chodzą za mną słodycze - codziennie przeglądam masę zdjęć muffinek, ciasteczek, ciast, batoników, a u mnie piekarnik się psuje :C

W związku z tym radzę sobie na różne sposoby. Wykorzystuję m.in. moje niedawne odkrycie - syrop klonowy. Genialnie zastępuje miód i cukier, w dodatku zawiera witaminy i sole mineralne. Ma charakterystyczny przypalony lub beczkowy posmak i dzięki temu niweluje trochę słodycz i nie jest taki mdły jak miód. Świetnie komponuje się z mlekiem sojowym, otrębami, płatkami owsianymi.

Syropu nie spotkałam na razie w żadnym z wegańskich przepisów, które przeglądałam, więc chyba jest niedoceniany albo z jakichś nieznanych mi jeszcze powodów wyklęty przez wegan.

Koktajl, który dziś zrobiłam wstrząsnął moimi kubeczkami smakowymi. Aż piszczały z radości:) W dodatku w środku pływał miąższ z owoców, co sprawiło mi dodatkową frajdę.

Koktajl z syropem klonowym

1 i 1/2 banana
1/2 pomarańczy
ok. 200 ml mleka sojowego
chlust syropu

> Banany i pomarańczę pokroić, wrzucić do blendera.
> Zalać mlekiem, chlustnąć syropem.
> Zblenderować i przelać do kubka.
> Oblizywać blender mlaszcząc.

Wizyta w Loving Hut

Uwielbiam jeść. Doceniam posiłki, które powstają w domowym zaciszu, ale od czasu do czasu lubię wyskoczyć na pyszne jedzenie dla którego nie trzeba stać przy garach, a tym bardziej sprzątać po zjedzeniu. Pierwszy na celownik poszedł Loving Hut na ul. Jana Pawła II.

Ujęły mnie ceny i orientalna kuchnia. Nie wiem do końca czego się spodziewałam, ale zdecydowanie ten lokal przeszedł moje oczekiwania :)
Zamówiłam Sunny Tofu z algami, a koleżanka Spring Rollsy - oba dania ze świeżuśkich składników, pachnące smakowicie i tak samo wyglądające. No i do tego wielkość dania - super porcja, sycąca. Ba! Ostatniego kawałka tofu nie byłam już w stanie wciągnąć.
Genialny był też sos na surówkach - kolor pistacjowy, w smaku delikatnie chrzanowy, a przy tym mleczny.

Niestety dopiero gdzieś w połowie pałaszowania wpadłam na pomysł zrobienia zdjęć, więc obiad jest już mocno uszczuplony.




Czas: start

Niespodziewanie zaczynam moją ścieżkę weganizmu. Kilka dni temu obejrzałam wykład Gary'ego Yourofskiego i przeszła mi ochota na mięso i produkty odzwierzęce. Jak spojrzałam na tytuł ("Inspirujący wykład, który może zmienić twoje życie"), cisnęło mi się na usta "bitch, please - na pewno filmik z sieci zmieni moje życie, hue hue." A jednak!

Przedtem brałam udział w akcji Zostań wege! i fajnie to wspominam, jednak z lenistwa i wygody oraz dla smaku zupy pho wróciłam do okazjonalnego pałaszowania mięsa.

Tym razem zrobiłam porządny research i zajęłam się kwestią żywienia na poważnie, a nie jakieś tiru riru. Już wiem gdzie znaleźć zupę pho w wersji wege więc pokusy mi nie straszne:)