czwartek, 22 marca 2012

Wege życie I

Naszło mnie na autorefleksję.
Nauczyłam się mówić zamiast "jestem weganką", że zrezygnowałam z mięsa i produktów odzwierzęcych. Mam wrażenie, że dla innych brzmi to racjonalnie i wywołuje neutralne reakcje wśród rozmówców zamiast wielkich oczu i dystansu. Nie ukrywajmy - słowo weganie do tej pory brzmi jak jakaś sekta hippisów - aktywistów, którzy noszą organiczne ubrania i pragną zbawiać świat poprzez nawracanie. Nie jestem typem kaznodziejki, która nawraca niewiernych na jedyną prawidłową drogę. Wiem, że jest to jedyna dobra droga dla mnie na tym etapie życia i mam nadzieję, że będzie nią do końca.

U. wyznała mi dzisiaj, że zainspirowana weganizmem wertowała pół wieczoru starą knigę "Kuchnia Polska", wyszukując wegańskie dania, które oferuje tradycyjna polska kuchnia i żeby zobaczyć, czy da się żyć i normalnie funkcjonować bez produktów odzwierzęcych. Ujęła mnie tym szalenie :) Zwłaszcza, że to bardzo inspirujące, bo sama nie odważyłabym się grzebać w polskich tradycjach, bo bałabym się zawieść. Nasza kuchnia kojarzy mi się z obowiązkowym mięsiwem, podlanym gęstym sosem.

Patrząc jednak z innej perspektywy, to przecież dawniej mięso było przywilejem bogatych, a chłopi żywili się tym, co mieli pod ręką czyli ziemniakami, kapustą kiszoną, chlebem, kaszą. Może też poszukam dań wegańskich u kulinarnych źródeł regionu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz